niedziela, 9 marca 2014

NADAL WIELKA NIEWIADOMA.........


           No i klapa. Nie wyszły moje plany związane z badaniami w CZD. A dlaczego? A to dlatego, że jak na złe rozchorowałam się.  Nie była to nie wiadomo jaka choroba, po prostu przeziębienie z bardzo silnym kaszlem. Ale ja już tak mam, pewnie ze względu na moje chore serce, że jak się przeziębiam, to zaraz bardzo mocno kaszle. W czwartek 27 lutego miałam dojechać do Warszawy, a w niedzielę 23 lutego (w dzień urodzin mojej siostrzyczki Natalki) dopadło mnie wstrętne choróbsko. I cóż było robić? Mama miała cichą nadzieję, że mi przejdzie, że to nic takiego, ale paskudny kaszel nie dawał za wygraną. W środę zadzwoniła do mojej pani doktor z CZD i powiedziała, że nie wie co robić, bo mieliśmy przyjechać na ważną kontrole, a ja się rozchorowałam. Pani doktor gotowa była mnie przyjąć w takim stanie, ale oddział był zawalony malutkimi dziećmi i bała się żebym ich nie pozarażała. Bo one i tak są chore. Wyjaśniła mamie, że nic się nie stanie jak przełożymy o dwa tygodnie ten wyjazd, żebym doszła do siebie. Załatwiła nam nowy termin na 18 marca. Mam nadzieję, że do tego czasu mi przejdzie, bo jeszcze trochę czasu jest. Ale powiem Wam w sekrecie, że mi wcale tak łatwo nie przechodzi, Jeszcze kaszlę, szczególnie jak zasypiam. Mama mnie faszeruje różnymi świństwami żeby mi przeszło, ale ze mną nie tak łatwo. No ale jeszcze trochę czasu mam. Wykuruję się i pojadę do stolicy.
              Swoim choróbskiem pozarażałam wszystkich dookoła. Mamę i babcię. Mama jeszcze do teraz nie może dojść do siebie. A babcia - babcia tak się rozchorowała, że leży w domu z antybiotykiem i dochodzi do siebie. Natalka się nie zaraziła, bo ona większość czasu spędza w swoim pokoju, a tata - cwaniaczek - "uciekł" do Norwegii. Pojechał z pracy w delegację i tak go ominęło. Przyjechał jak już wygoniliśmy złe zarazy z domu.  
           Za oknem zrobiła się wiosna. Ciepło, słoneczko świeci, aż by się chciało pospacerować, ale mama dmucha na zimne. Nigdzie mnie nie zabiera, żebym wytrwała do badań. Nawet wszystkie rehabilitacje odwołała żebym wyzdrowiała. Siedzimy sobie w domu i odpoczywamy.

       Powiem Wam jeszcze, że lek już mam odstawiony ponad miesiąc i dobrze się czuję. Nic, a nic po mnie nie widać żeby było inaczej. Mama mnie bacznie obserwowała, czy zachowuję się tak jak do tej pory, i nic nowego nie zobaczyła. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie widać po mnie żadnych z wymienionych przez panią doktor objawów, także jest nadzieja, że sildenafil przejdzie do historii. Mam  nadzieję, że w badaniach wyjdzie tak samo.

       Teraz moim zadaniem jest dojść do siebie po chorobie, zgubić ten wstrętny kaszel i pokazać się w CZD z jak najlepszej strony.



                    1 % PODATKU DLA AMELKI (kliknij)